Nadchodzi powoli jesień. Pogoda za oknem nas coraz mniej rozpieszcza, deszcz, dni coraz krótsze. Jeżeli kogoś dopadnie jesienna chandra (chociaż nikomu nie życzę) to najlepszym sposobem na jej pozbycie się jest… przytulanie!!


Szukając kogoś do przytulenia.
Tutaj z pomocą przychodzi miś Tuliś, który szuka kogoś do przytulenia. Chociaż w książce „Kto przytuli misia Tulisia?” cała akcja dzieje się wczesną wiosną, to zdecydowanie jest to pozycja do przeczytania przez cały rok.

Do czego lub do kogo najlepiej się przytulić? Przed takimi pytaniami stanął Tuliś i zaraz po przebudzeniu szukał na nie odpowiedzi. Próbował wszystkiego, przytulał się do czegoś wielkiego, do czegoś wysokiego, do czegoś przyjemnego. I niestety nie znalazł nic odpowiedniego – skały, drzewa, liście to zdecydowanie słabi kompani do tulenia.
Wcześniejsze niepowodzenia nie zniechęciły go do zaniechania poszukiwań. Na swej drodze spotkał owce, którym przytulanie przez Tulisia stanowczo się nie podobało, sowę, królika. Dopiero ten ostatni przejął się problemem misia i zaoferował mu pomoc. Wziął misia za łapkę i zaprowadził go do ciemnej, głębokiej jaskini. Dopiero na miejscu okazało się, że Tuliś w końcu znalazł odpowiednią osobę do przytulania. Był to nikt inny jak jego MAMA.
Książka „Kto przytuli misia Tulisia?” – czy warto?
Historia misia jest napisana zabawnie, zrozumiałym i nieskomplikowanym językiem. Jest to ciepłe opowiadanie, w której bohater jest przemiłym misiem, z którym może utożsamiać się najmłodszy słuchacz. Tekstu w książce nie jest dużo, więc jest szansa doczytania do końca opowieści. Sama zachęcam do wypróbowania różnych metod przytulania, które są zaproponowane na końcu książki.
