Encyklopedia – na samo słowo można złapać się za głowę. W jaki sposób można czytać encyklopedię? Przecież to ani ciekawe, ani przyjemne, zresztą, kto czyta w dzisiejszych czasach encyklopedię?
My czytamy. A co! Aczkolwiek wybieramy te milsze encyklopedie. Jak właśnie ta tytułowa.

Mała encyklopedia domowych potworów – o co w niej chodzi?
Książka zawiera opisy potworów, które zamieszkują nasze domy. Nie są one miłe oraz urocze – wręcz przeciwnie. Są to stwory, które bałaganią, psocą oraz psują. Są odpowiedzialne za wszystko to, czego nie lubimy i mało tolerujemy. Chcą zamienić nasze spokojnie, sielskie życie w koszmar.

Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek stać przed szafą i myśleć pół dnia, w co się ubrać? Zgaduję, że tak – mi to się zdarza praktycznie w każdy poranek. W encyklopedii znajdziesz odpowiedź, kto za tym stoi – jest to Decyzella Poranna. Potwór, który buszuje po komodach i sprawia, że każdy ciuch jaki wybierzesz wygląda na Tobie okropnie.
Mała encyklopedia domowych potworów to humorystyczny zbiór wszystkich opowiadań o stworach, które praktycznie codziennie spotykamy każdego dnia. Czytając książkę, mimowolnie się utożsamiasz z potworami oraz do pewnych sytuacji podchodzisz z poczuciem humoru. Od tego momentu za fakt, częstych rozmów telefonicznych obwiniasz Gadułę Niepoprawną, za chęć zjedzenia „czegoś słodkiego” masz pretensję do Sióstr Słodyczek, a za ciągły, pełny kosz z brudnymi ubraniami jest odpowiedzialny Hiperpracz Brudawnik.

Książka w naszym przypadku świetnie się sprawdziła, nasz maluch bardzo polubił potwory, a nawet ma swoje ulubione. Encyklopedia również fajnie się sprawdza podczas chwilowych złości lub napięć. W takim wypadku szybko próbujemy sobie przypomnieć, który z potworów nas w danej chwili odwiedził i staramy się go pozbyć (raz to wychodzi lepiej, niekiedy gorzej). Fantastyczne rysunku faktycznie przenoszą nas w świat bajkowych stworów.

Książka jest dość długa – 56 stron, my na nasze potrzeby skracaliśmy opisy postaci oraz niektóre omijamy. Książki zawsze czytamy przed snem, więc ten rytuał w momencie czytania opisu każdego potwora, trwałby o wiele dłużej.
Często zamiast czytania, opowiadamy tę książkę po swojemu. Dopasowując historię z naszego codziennego życia, do danego potwora. Sądząc po Olka reakcjach, wychodzi nam to kapitalnie.
Książkę serdecznie polecam 2-latkom, 3-latkom a myślę, że i 10-latek nie pogardzi opowiadaniami o potworach.